2/20/2017

Podróż do Stanów

https://www.youtube.com/watch?v=w-ySee0oLNs

   Otworzyłem moją walizkę przed GoGo i ukazałem jej rzędy starannie poukładanych naboi, które zdołałem wytworzyć zaledwie od przedwczoraj. GoGo przykucnęła obok mnie i ujęła naboje z taką delikatnością, jakby się bała, że zaraz się rozlecą.
   Przyglądałem się jej w skupieniu. Wyglądała jak zwykle niesamowicie. Miała na sobie czarną bluzę, opinającą jej wąskie, potulne ramiona i proste dresy, a pomimo to nie mogłem się jej napatrzyć. Przysunąłem się bliżej niej i schowałem kosmyk jej czarnych, prostych włosów za ucho.
   GoGo spojrzała na mnie swoimi czujnymi oczami i uśmiechnęła się ledwie zauważalnie, odkładając naboje.
- Miałeś zajęcie przez te dwa dni - mruknęła, unikając mojego spojrzenia. Od wczorajszej sytuacji niewiele rozmawialiśmy. Przeczuwałem, że GoGo nie do końca aprobowała to, co zrobiłem wtedy w banku, albo po prostu dotarła do niej świadomość, co czeka nas w Stanach.
   Westchnąłem cicho i przejechałem dłonią po jej karku, głaszcząc ją w niemej ciszy. GoGo nie reagowała.
- Zaniedbuję cię ostatnio, co? - spytałem, a GoGo spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
- Skąd... - zaczęła, ale jej oczy nagle posmutniały. Wiedziałem, że trafiłem w sedno. - Po prostu... za dużo ostatnio się dzieje. Chciałabym odpocząć. Naprawdę tego potrzebuję...
   GoGo dotknęła dłońmi swojego karku i wygięła w tył głowę, jakby dokuczał jej ból pleców. Nie dziwiłem się jej. Od czasu mojego porwania nie miała chwili spokoju. A to warsztat, odwiedzanie mnie (choć wcale jej o to nie prosiłem, wiedząc, że jest zapracowana), problemy z Emmą, kłopoty finansowe Honey i jeszcze ten cały Christopher. Nie wiem, jakim cudem udawało jej się mieć nad wszystkim kontrolę.
- Kiedy wrócimy ze Stanów, to coś wymyślimy - obiecałem jej. GoGo nie obróciła głowy, jedynie jej wargi ułożyły się w uśmiech. - O ile jeszcze nie masz mnie dosyć - dodałem zaczepnie.
   GoGo natychmiast usiadła prosto i spojrzała mi w oczy, unosząc przy tym swoją wąską brew.
- Dosyć? - parsknęła swoim złośliwym tonem, ale szybko go porzuciła, łagodniejąc. - A ciebie można mieć dosyć, Hiro?
   Roześmiałem się pod nosem, głównie z tego względu, że nie wierzyłem w jej słowa. Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie jej usta, ciesząc się na samą myśl o naszym wyjeździe.
   Całe szczęście, że takie "wypady" w Instytucie były możliwe. Studentów traktowano indywidualnie, więc wszelkie opcje nauki mobilnej były traktowane alternatywnie. Gdyby nie nagrania z wykładów, rozmowy przez internet z moimi nauczycielami i masa notatek nadesłana mi przez pomocnych kolegów z roku, na pewno nie zdołałbym nadrobić materiału z okresu mojego porwania. Całe szczęście, udało mi się to zrobić w szybkim tempie.
   Spakowanie się zajęło nam jakąś godzinę, a samolot mieliśmy o godzinie dwunastej w południe. Ciocia Cass początkowo stękała, gdy usłyszała, że planuję wyjazd sam na sam z GoGo, patrząc na mnie podejrzliwie, jakbym miał co do GoGo niecne zamiary, ale w końcu odpuściła, rzucając mi tylko radę, żebym był ostrożny. Dzięki ciociu, jesteś nader delikatna w takich sprawach.
   Baymax przysłuchiwał się tej dyskusji z rosnącym zaciekawieniem. Chyba był równie zdziwiony jak ja, że ciocia w ogóle nie ma nic przeciwko mojej podróży na drugi kontynent - zwłaszcza, że miesiąc temu zostałem porwany i torturowany. Na samą myśl czułem na plecach ciarki.
- Naprawdę chcecie pomóc Honey - zauważył Baymax, gdy zostaliśmy sami w pokoju. Sprawdziłem wiadomości w telefonie, upewniając się, że GoGo nic do mnie nie napisała, i spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
- Jasne, że tak - powiedziałem wprost. - Przecież to nasza przyjaciółka.
   Baymax przeszedł pół pokoju, aż do okna. Na miejscu obrócił się i spojrzał na mnie jak ktoś znacznie starszy.
- Wcale nie chodzi o to, że chcesz spędzić więcej czasu z GoGo? - zapytał zagadkowo przyjaciel, a ja poczułem jak moje policzki nabierają rumieńców.
- To przy okazji - odparłem skromnie, a Baymax poruszył się nerwowo.
- Hiro - zaczął robot, przyglądając mi się uważnie. - Znam cię najlepiej i wiem, kiedy kłamiesz.
   Westchnąłem ciężko i usiadłem na łóżku, naprzeciw robota.
- Baymax. Honey ma problem. Nie zamierzam stać bezczynnie i się temu przyglądać. - odpowiedziałem szczerze. Nie wiedziałem, czemu Baymax mi nie wierzył.
- Ale nie lecimy do Stanów całą szóstką - zauważył. I tu mnie miał. Nie wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć.
- Honey... - zacząłem, nie wiedząc czy obieram dobrą pozycję obrony. - Honey nie może zostawić siostry. Fred ma studia...
- Tak jak wy wszyscy - dodał Baymax.
- Wasabi ostatnio coraz częściej spotyka się z Carry... - kontynuowałem, starając się zachować cierpliwość.
- Tak jak ty z GoGo - powiedział Baymax, a ja nie wytrzymałem.
- I co z tego, że spotykam się z GoGo? - spytałem podniesionym głosem. - Przecież nie robimy nic złego, a ty powinieneś wiedzieć najlepiej, jak bardzo mi na niej zależy.
- Chcę tylko, żebyś był pewny tego, czego chcesz, Hiro - odparł spokojnie Baymax. - Może się okazać, że związek z GoGo cię przytłoczy.
- Sugerujesz coś? - spytałem podstępnie. Nie miałem już siły na kłótnie z przyjacielem. Dobrze wiedziałem, co mi sugeruje i byłem pewien tego, że się myli. Kochałem GoGo i tylko to się dla mnie liczyło.
- Kompletnie nic, po prostu to przemyśl - rzucił robot przyciszonym głosem i wyszedł z pokoju. Byłem wstrząśnięty tym, co usłyszałem, dopóki nie pojąłem, że Baymax jest zazdrosny. Zawsze to my tworzyliśmy zgraną ekipę, a teraz duet Baymax-Hiro zmienił się na GoGo-Hiro i mój przyjaciel najprawdopodobniej nie może tego znieść.
   Byłem w szoku, jak daleko posunęły się jego receptory, by robot odczuwał zazdrość - przecież to takie ludzkie uczucie...




   Przylecieliśmy na miejsce około godziny pierwszej w nocy. GoGo ponad pół drogi przespała, a ja czytałem książkę i spoglądałem na nią co jakiś czas. Spokojny oddech dziewczyny sprawiał, że czułem się o wiele bardziej odprężony niż dzięki czytaniu. Gdy stewardessa powiadomiła nas o nadchodzącym lądowaniu, z niezadowoleniem postanowiłem ją obudzić.
- Go, wstawaj - wyszeptałem, całując ją w czoło. GoGo uchyliła lekko powieki i zamrugała gwałtownie, rozglądając się dokoła, jakby nie do końca wiedziała, gdzie się znajduje.
- Już jesteśmy? - spytała, ziewając. Chyba jeszcze nigdy nie wyglądała tak słodko.
- Tak - roześmiałem się. - Zaraz będziemy lądować.
   GoGo zebrała pospiesznie swoje rozwalone słuchawki, które leżały pod jej siedzeniem i zwinęła je w ciasny kłębek, spoglądając co rusz przez okno, przy którym siedziała.
- Jak myślisz, jak będzie w Stanach? - spytała mnie, patrząc mi z niepokojem w oczy. Ja czułem się spokojny tak długo, jak długo ona przy mnie była.
- Nie wiem tego - przyznałem skromnie. - Ale nie sądzę, żebyśmy się tam czuli niekomfortowo.
  GoGo w odpowiedzi posłała mi uśmiech i do końca naszej podróży wypatrywała przez okno śladów miast Luizjany. Mieliśmy szczęście, że od lotniska do willi Christophera dzieliło nas zaledwie kilka godzin drogi, inaczej mielibyśmy utrudnione zadanie.
   Bez problemu znaleźliśmy wygodny hotel na skraju Nowego Orleanu i zakwaterowaliśmy się w recepcji. Uznaliśmy, że oddzielne pokoje byłyby pomysłem najgłupszym z możliwych, biorąc pod uwagę nasz sprzęt i to, że rozdzieleni bylibyśmy łatwiejszym celem. Woleliśmy nie zwracać na siebie uwagi, zrobić swoje i wyjechać, zanim ktokolwiek zdąży się zorientować, co stało się z Christopherem.
   Recepcjonista podał nam klucz z poufnym uśmiechem, po czym wprowadził dane do swojego systemu.
   Nasz pokój znajdował się na czwartym piętrze, więc zgodnie z planem nikt nie powinien nam przeszkadzać. Zdołałem zauważyć, że niechętnie udostępniali górne pokoje, jakby coś tam ukrywali.
   Po wejściu do środka, przyłożyłem do zamka mały dysk, nie większy od mojej dłoni, który automatycznie zatrzasnął drzwi. Nie mogliśmy pozwolić, by ktoś choćby próbował przeszukać nasze rzeczy.
- Go, sprawdź czy w środku nie ma kamer - poleciłem, sam przechodząc do okien. GoGo kiwnęła głową i wykonała posłusznie polecenie, a ja zamontowałem w oknach żaluzje, które łamały działanie noktowizorów - tak na wszelki wypadek.
- Znalazłam jedną - usłyszałem z sypialni i po chwili GoGo wróciła z czarnym ustrojstwem w dłoniach. Nie miałem pojęcia, jakim cudem rozwaliła kamerkę bez żadnego przyrządu.
- Dobra robota - przyznałem, zeskakując z parapetu. - To powinno pomóc - raczej nas nie namierzą.
- Myślisz, że ktoś może próbować? - spytała dziewczyna, marszcząc swoje ciemne brwi.
- Jesteśmy agentami, Go - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Mogą mieć nas na oku. Poza tym lepiej, żebyśmy byli ostrożni.
- Myślisz, że FBI ma nasze dane? - dodała z zaskoczeniem GoGo. - Raczej nie powinni być zainteresowani naszym położeniem, skoro nawet Agenda nie powinna wiedzieć o naszych planach...
   Spojrzałem na GoGo i uniosłem brwi, zastanawiając się, skąd przypuszczenie, że FBI może mieć nas na oku. Może należeliśmy do japońskiej rządowej instytucji, ale to nie oznacza, że powinni nas szukać amerykańscy agenci - zwłaszcza, że jeszcze nic nie przeskrobaliśmy. A poszukiwanie amerykańskiego mafioza się nie liczy.
- Chodzi o Maysona, tak? - zapytała GoGo, podchodząc do mnie. Nie musiałem ukrywać, że przez sposób, w jaki się poruszała, nie mogłem się skupić na naszym zadaniu. - Boisz się, że coś nie pójdzie po twojej myśli?
   Zapatrzyłem się w podłogę, nie wiedząc, co mam jej odpowiedzieć. Chciałem po prostu załatwić sprawę z Christopherem i wyjechać. W sprawie Maysona zaślepiła mnie własna pycha i popełniłem bardzo prosty błąd - zbliżyłem się zanadto do celu. Nie chciałem, by cokolwiek z zewnątrz wpłynęło na naszą wyprawę. Tym bardziej, że nie byłem sam - ochrona GoGo była dla mnie sprawą najwyższej wagi. Gdyby coś jej się stało, nigdy bym sobie nie wybaczył...
   GoGo podeszła do mnie i złączyła ręce za moim karkiem w czułym uścisku. Nim się spostrzegłem, już mnie całowała, nie siląc się nawet na delikatność. To plus pobyt sam na sam w hotelowym pokoju nie pomagał przy mojej obecnej sytuacji i próbie ogarnięcia moich zbyt silnych uczuć wobec dziewczyny.
- Nie martw się - wyszeptała, patrząc mi w oczy. Zmrużyłem moje własne, nie mogąc zapanować nad rozchwianymi emocjami. - Teraz już nikt mi cię nie zabierze...
   Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją czule w policzek.
- A ja nie pozwolę nikomu nas rozdzielić - dodałem, patrząc jej w oczy.
- To co? - spytała, zacierając ręce. - Czas wziąć się do pracy...
- Potrafisz zepsuć każdą chwilę - zaśmiałem się, gdy GoGo przykucnęła przy naszych walizkach. Wyglądała na rozbawioną.
- Niczego nie psuję - zaprzeczyła, wzruszając ramionami. - Ja po prostu nie pozwalam jej trwać - powiedziała, mrugając do mnie.


   Siedzieliśmy na podłodze w otoczeniu pięciu laptopów, które obserwowały kolejno system ochrony, osoby znajdujące się w willi Christophera, służby w okolicach, najkrótszą drogę stąd do miejsca docelowego i hotel, który obecnie zamieszkiwaliśmy.
   GoGo dziwiła się, jakim cudem udało mi się wedrzeć i dokładnie zbadać willę Christophera, znajdywawszy się kilkadziesiąt staj od budynku. Najwyraźniej nie przewidziała drobnego faktu, że nauka była dla mnie chlebem powszednim.
- Dobra, jeszcze raz - powiedziała GoGo, zasłaniając usta przy ziewaniu. - Co o nim wiemy?
   Spojrzałem na laptop, na którym niebieskie linie przedstawiały ściany i fundamenty budynku, a czerwone plamy strażników ochrony, pokojówki oraz samą osobę Christophera.
- Christopher Clark. Lat czterdzieści dziewięć. Przedsiębiorca i właściciel spółek MikroWay i ElectroHigh... - wyliczałem sennie.
- Urodzony w Paryżu - dodała GoGo.
- To w niczym nam nie pomaga, Go - rzuciłem rozzłoszczony, wstając. - Musimy znać jego słabe strony, rachunek bankowy, wady i zwyczaje...
- Nie możemy obserwować go w nieskończoność - odpowiedziała spokojnie GoGo. - Poza tym myślę, że jeżeli ma w zanadrzu dwie spółki, to niezbyt chętnie pokaże swoje słabe strony...
   Usiadłem pod ścianą rozzłoszczony i wciąż wpatrywałem się w pięć ekranów, mając nadzieję, że uda mi się zauważyć coś istotnego. GoGo odetchnęła i wstała, rzucając coś pod nosem o kąpieli i ruszyła w kierunku łazienki. Widziałem, że była zmęczona podróżą, dlatego obiecałem sobie, że tę sprawę rozgryzę sam.
   Minuty mijały, a mój wzrok zatrzymał się na czerwonych plamach, które oznaczały znajdujących się w willi ludzi. Dwójka stojąca równolegle przy wejściu musiała być ochroniarzami, wyliczałem w głowie. Jedna z osób nie odchodziła ze swojego miejsca, które prawdopodobnie musiało być kuchnią, łatwo więc poznałem, że musi to być kucharka. Dalej cztery spacerujące osoby, to pewnie również ochroniarze. Poza tym co jakiś czas pojawiali się klienci, wchodzący przez główne wejście - Christopher miał w zwyczaju przyjmować gości w swoim biurze. Stąd też poznałem, że czerwona plama znajdująca się w jego gabinecie musiała być właśnie nim.
- Gdybym tylko miał jakiś podsłuch... - zastanawiałem się po cichu.
   Zerknąłem ciekawie do otwartej walizki, w której znajdowało się około piętnastu pluskw wykonanych przez GoGo ubiegłego lata. Naprawdę wolałem nie pytać, w jakim celu je skonstruowała, ale miałem nadzieję, że ani jedna nie znajdowała się w moim pokoju.
   Gdybym mógł dostać się do domu Christophera i zamontować podsłuchy, myślałem, przełączając ekran na widok od strony ogrodu. Zauważyłem coś dziwnego. Z tej strony jedyną osobą, która się poruszała musiał być koleś od czyszczenia basenów. Żadnych ochroniarzy? Przecież piętro wyżej znajdowała się sypialnia Christophera...
   Przejrzałem jeszcze raz wszystko, co wiedziałem o tym domu - zabezpieczenia, kody antywłamaniowe, które udało mi się rozgryźć. Jednak cały czas do głowy powracała mi myśl o ogrodzie. Wystarczyło tylko wspiąć się po ścianie... Basenowy przecież nie pracował cały czas. Wystarczyło tylko wychwycić moment, w którym skończyłby pracę.
- Znalazłeś coś? - zapytała mnie GoGo, wychodząc z łazienki. Miała na sobie luźne spodnie dresowe i bokserkę, a na jej ramionach spoczywał ręcznik, na który skapywała woda z jej mokrych włosów.
- Nie do końca - odparłem, skupiając się z powrotem na monitorach. GoGo przykucnęła obok i zerknęła na ekran, na który aktualnie patrzyłem.
- Masz jakiś plan - powiedziała na głos. Gdy się obróciłem, zauważyłem, że musiała mi się przyglądać.
- Może... - zawahałem się i poczułem jak na ustach mojej dziewczyny pojawia się uśmiech. - Ale to jeszcze nic pewnego.
   Mimo że było trochę po południu, czułem przytłaczające mnie zmęczenie. W Japonii pewnie trwała noc, a nasze organizmy musiały słabo reagować na takie zmiany. Spojrzałem na GoGo i zauważyłem, że mruży oczy, patrząc na dane na komputerach.
- Go, idź się połóż - poprosiłem cicho, całując ją w policzek. - Dam radę sam.
- Tobie bardziej przyda się odpoczynek - odparła, klikając kilka przycisków naraz na klawiaturze. Złapałem ją za rękę i zmusiłem, by skupiła się na mnie.
- Nalegam - dodałem, patrząc jej w oczy. GoGo westchnęła głośno i pokręciła głową, ale ku mojemu zdumieniu chyba mnie posłuchała, bo wstała i ruszyła w kierunku sypialni.
- Tylko nie siedź nad tym za długo - poprosiła w progu, rzucając mi pogodny uśmiech. Skinąłem głową i wróciłem do swoich zajęć. Chętnie wypiłbym kawę, pomyślałem. Albo dwie.





Przepraszam :o tak bardzo Was przepraszam!

Przyznam, że nieco olałam tego bloga, ale nie mam warunków do pisania, niestety (tak to jest jak ma się rozpieszczonego brata który nonstop ogląda telewizję w twoim pokoju i nic nie możesz z tym zrobić), więc muszę ratować się nielicznym czasem, jaki mam. Staram się jednak to nadrabiać, ale uwierzcie mi, że mimo że jestem teraz w czasie ferii w domu i teoretycznie mam warunki do pisania, to wcale tego nie czuję :/

Potrzebuję jakiś sposobów na zrelaksowanie się, a jedyne na razie co przychodzi mi na myśl, to jakieś rekolekcje :P

Trzymajcie kciuki, żeby Just się nieco ogarnęła ze swoim pokręconym życiem, bo wierzcie czy nie, ale moich rysunków też nie daję rady kończyć z powodu braku spokoju.

Mimo to Was kocham :* Just