- Gogiyo, ktoś do ciebie! - zawołał mnie ojciec, gdy czytałam książkę w salonie. Odgadłam, kto stoi w drzwiach jeszcze zanim do nich podeszłam.
Mam tylko prośbę - wiem, że to trochę moja wina że aktywnośc spadła, ale proszę, sprawcie mi tę przyjemność i komentujcie rozdziały - to naprawdę pomaga w dalszym pisaniu ;))
- Cześć - przywitał się Hiro, uśmiechając się do mnie nieśmiało. Od wczorajszej sytuacji w Agendzie nie odezwałam się do niego ani słowem i wróciłam do domu. Doskonale wiedział, że przegiął przed Ithanim.
Mój tato zerknął na mnie ukradkowo i zostawił nas samych, odchodząc w kierunku mieszkania. Hiro oparł się o parapet, ale nie wszedł do środka, patrząc na mnie, jakby oczekiwał na to, co zrobię.
W końcu podeszłam do niego i chwyciłam go mocno w ramiona. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Bałam się, że spowodował coś, o czym sami nie mamy pojęcia. Ithani nie należał do łatwych ludzi - sama się dziwiłam jaki cudem został agentem.
- Wejdź do środka, bo zmarzniesz - powiedział mi do ucha Hiro, głaszcząc mnie po głowie. Chyba nie pojmował, że każda minuta bez jego osoby jest dla mnie o wiele gorsza niż ziąb na dworze.
- To w takim razie chodź ze mną - odpowiedziałam, biorąc go za rękę.
Leżałam na moim łóżku, wpatrując się uporczywie w sufit. Hiro znudziło się oglądanie moich nowych projektów do części motoru i odłożył je na biurko z cichym westchnięciem.
- Skandarowi na pewno się spodobają te przeróbki - odezwał się, przyglądając mi się.
Wymruczałam coś w odpowiedzi pod nosem, ale chyba go to nie usatysfakcjonowało, bo oparł się o moje łóżku z drugiej strony i zawisł nade mną, patrząc mi w oczy.
- O czym myślisz? - zapytał, a kąciki jego ust uniosły się łagodnie.
- O pojutrze - odpowiedziałam niemrawo. Hiro odparł westchnięciem, a ciepło jego oddechu ogrzało moją twarz.
- Go, czemu ty się tak wszystkim martwisz? - zapytał, starając się wywołać na mojej twarzy uśmiech. - Będzie dobrze. To tylko szybki wypad do Stanów...
- Zdajesz sobie sprawę, że ten Christopher jest bogatym człowiekiem? - zapytałam go. Rozmawiałam o tym z Honey i obawiałam się tego człowieka. Możliwe, że go nie doceniamy. - Ma pod sobą wielu ludzi i dostanie się do niego nie będzie łatwe.
- A czy my kiedykolwiek mieliśmy łatwo? - Hiro odpowiedział pytaniem, siląc się, by się nie roześmiać.
Zamknęłam oczy, a mój chłopak obdarował mnie długim pocałunkiem w policzek. Nie chciałam, by zauważył, że mimowolnie się uśmiechnęłam, pragnąc, by nie przestawał.
- Odpuścisz mi tego Ithaniego? - spytał w końcu, a ja jęknęłam pod nosem, co go wyraźnie rozśmieszyło.
- Czemu ty nie odpuścisz? - zapytałam poirytowana. - Naprawdę chcesz go wkurzyć? To nie jest warte zachodu... - zaczęłam, ale Hiro się nachylił i mnie pocałował.
- Kiedy zrozumiesz, że jesteś warta każdego zachodu? - spytał, patrząc mi w oczy. Czułam, jak na mojej twarzy występują rumieńce. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, co Hiro prawdopodobnie uznał za swoje zwycięstwo.
- Byłbyś świetnym politykiem - rzuciłam tylko. Hiro głośno się roześmiał.
- Czemu tak myślisz? - zdziwił się. Usiadłam i obróciłam się w jego stronę.
- Doskonale kłamiesz - odparłam, a Hiro zmarszczył brwi. Nie zdołałam jednak mu uciec, bo złapał mnie i pocałował namiętnie. Siedziałam na krawędzi łóżka, czując rozbawienie, gdy jego ostatnim argumentem zostały pocałunki. Nie żeby nie były mocnym argumentem.
- Nie kłamię - wyszeptał między pocałunkami, odrywając się od moich ust.
- Jasne - mruknęłam, a Hiro roześmiał się tylko i przyciągnął mnie do siebie ponownie.
Spacerowaliśmy ulicami San Fransokyo razem z Wasabim, który miał akurat wolną chwilę.
- Myślicie, że ten wyjazd będzie bardzo kosztowny? - zapytał sceptycznie. - Hiro, zdajesz sobie sprawę, że twoja ciocia może znaleźć się w trudnej sytuacji, zwłaszcza teraz gdy otworzyła drugą kawiarnię, jeżeli oboje zostaniecie bez środków?
- Tak, wiem - przyznał Hiro, ale nie wyglądał, jakby specjalnie się tym przejął. Spojrzałam na nasze splecione dłonie i pomyślałam o wspólnej podróży. Już nie mogłam się doczekać, by spędzić z nim trochę czasu sam na sam. - Ale ciocia nie zaciągała kredytu, więc banki patrzą na nią z zaufaniem. Poza tym jej kawiarnia prosperuje zbyt dobrze... Musiałoby się stać coś naprawdę strasznego, by zyski spadły.
Wasabi uniósł dłonie w obronnym geście.
- To ty jesteś tu ekspertem. - odparł, co było równoznaczne z poddaniem się. - Lepiej dmuchać na zimne.
- Honey nas potrzebuje, Wasabi - wtrąciłam się. - Nieważne, jak wielkie jest ryzyko, musimy spróbować jej pomóc. Poza tym, gdyby coś stało się z kawiarnią, to oprócz funduszy Hiro pozostaje jeszcze pomoc mojego ojca.
Hiro spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a na jego twarzy pojawiło się zniechęcenie.
- Dobrze wiesz, że ani ja, ani ciocia nigdy się na to nie zgodzimy. - powiedział z powagą. Wasabi patrzył na naszą dwójkę z zaciekawieniem - w sumie robił tak, odkąd znalazł nas wtedy w apartamencie, całujących się.
- Akurat nie do ciebie należy ostatnie słowo w tej kwestii - odpowiedziałam, a Hiro zmarszczył brwi. Nawet gdyby chciał, nie zdołałby mnie tym wystraszyć, mimo że jego twarz nabrała groźnego wyrazu.
Wasabi otworzył przed nami drzwi do banku i sam za nami wszedł, wyjmując dłonie z kieszeni. Zastaliśmy długie kolejki, które nie wróżyły szybkiego załatwienia swoich spraw. Hiro rozejrzał się dokoła i odetchnął, unosząc swoją grzywkę oddechem.
- No świetnie - powiedział Wasabi, podchodząc do najbliższej kolejki. - Wygląda na to, że pół dnia mam z głowy.
- Nie marudź - mruknęłam, ciągnąc za sobą Hiro. - Jeżeli już przyszliśmy, to poczekamy.
Wasabi spojrzał na mnie z rozbawieniem i skrzyżował ręce na piersi.
- Coś czuję, że długo z nią nie wytrzymasz - rzucił do mojego chłopaka, który objął mnie w pasie.
- To znaczy? - spytałam gniewnie.
- Nie wytrzymałem z tobą roku w tym samym gabinecie, więc co dopiero musi czuć Hiro... - zaczął, ale przerwał mu śmiech chłopaka.
- Chyba dobrze, że mamy odmienne zdania - powiedział, całując mnie w czubek głowy. Wasabi popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się. Mimo jego słów wiedziałam, że życzy nam jak najlepiej.
- Stać!!! - usłyszeliśmy nagle czyiś krzyk i padły dwa strzały w sufit.
Wszyscy automatycznie położyli się na podłodze bądź kucnęli, starając się zachować bezbronność wobec napastników. Obróciliśmy głowy i zauważyliśmy dwóch ubranych w kominiarki mężczyzn z pistoletami w dłoniach. Jeden z nich obstawiał jedyne drzwi, które mogły służyć jako droga ewakuacji, drugi ruszył środkiem w kierunku kas.
Jakaś kobieta krzyknęła, a ktoś inny, opadając na podłogę przywalił głową o ladę, ale w ogólnym zgiełku przybysze nawet nie zwrócili na to uwagi.
- My to mamy szczęście - burknął Wasabi, leżąc płasko na brudnej posadzce. Hiro objął mnie troskliwie ramieniem, wpatrując się w dwójkę napastników.
- Ręce - warknął ten idący wzdłuż holu, wymachując pistoletem. - A ty - rzucił do jednej z kasjerek - szykuj pieniądze. Szybko!
Blondwłosa kasjerka rzuciła się w kierunku kasy i zaczęła wbijać kod, by dostać się do systemu. Całe jej chuderlawe ciało drżało od nadmiaru stresu i przerażenia.
Cała scena rozgrywała się bardzo wolno. Wszyscy leżeli, obserwując złodziei, ale nikt nie ważył się odezwać, dlatego ich praca postępowała w ciszy. Wymieniłam spojrzenie z Wasabim i zwróciłam uwagę na resztę kasjerek, które tylko czekały, by się wycofać i uciec tylnym wyjściem. Byłby to największy błąd, bo sprowokowałyby tym tylko napastników do użycia broni.
- Hiro - wyszeptałam, obracając głowę, ale zamarłam, widząc jego spojrzenie. Nie ruszał się z podłogi, ale jego złowrogie spojrzenie nie wróżyło nic dobrego. - Co z Agendą...? - spytałam, przybliżając usta do jego ucha.
- Nie zdążą zareagować. - odparł tylko krótko.
- Za mało! - krzyknął stojący obok kasy mężczyzna, przeliczając gotówkę. - Następna! - wykrzyknął, przechodząc do kolejnej kasy. Tym razem siedząca na swoim miejscu kasjerka nie wyglądała na przestraszoną, tylko otworzyła kasę i wydała wszystkie pieniądze, jakie miała pod ręką. Obcy zabrał je zamaszystym ruchem, ale nie wziął nic, w co mógłby je włożyć, a gotówki było sporo, więc przywołał do siebie swojego towarzysza ruchem głowy.
Ten przypiął kłódkę do drzwi, co miało prawdopodobnie choć na chwilę powstrzymać spanikowanych kontrahentów przed ucieczką i ruszył w kierunku kas.
Gdy przechodził tuż koło nas, Hiro nagle skoczył na nogi z szybkością kota i oszołomił napastnika jednym uderzeniem w tchawicę. Następnie objął głowę złodzieja ramieniem, jakby chciał go udusić i odebrał mu broń, zanim spadła na ziemię z jego niewzruszonych rąk.
Drugi z napadających zdołał w tym czasie tylko chwycić broń i wycelować w nią w Hiro, który osłaniał się już obezwładnionym przestępcą przed ostrzałem. Moje oczy ledwie potrafiły nadążyć za tym, czego dokonał mój chłopak w trakcie zaledwie dwóch sekund.
- Rzuć broń! - krzyknął do uzbrojonego, mierząc do niego z odebranego pistoletu. Widziałam, że tamten się zawahał, widząc swojego towarzysza w stanie zupełnej nieświadomości. Nie miałam pojęcia, jak Hiro utrzymywał jego ciało jedną ręką, skoro tamten przewyższał go o głowę, nie mówiąc już o masie.
Wasabi spojrzał na mnie zszokowany i zbliżył się, jakby chciał sprawić, bym czuła się mniej przerażona. Dopiero po chwili zrozumiałam, że znalazł się pomiędzy mną a mierzącym do Hiro mężczyzną, by osłonić mnie od strzału. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że tamten mógłby mnie wykorzystać, by obezwładnić Hiro - w końcu przed chwilą się obejmowaliśmy.
- Rzuć broń!! - powtórzył Hiro bardziej stanowczo. Wszyscy ludzie w holu obserwowali toczącą się między nimi scenę.
Przestępca zawahał się, ale w końcu jego dłonie opadły wraz z trzymanym przez nie pistoletem i broń znalazła się na ladzie przy kasjerce.
- Przesuń ją po podłodze w moją stronę - instruował go Hiro pewnym głosem. W jego oczach nie było ani odrobiny zawahania, jakby wszystko dokładnie przećwiczył.
Napastnik stanął jak wryty, a jego twarz wyrażała gniew i bezsilność. Praktycznie już się poddał, wystarczyło tylko pozbyć się broni.
Nieśmiało chwycił pistolet z powrotem, ale go nie odłożył. Trzymał go usilnie w dłoniach, jakby sam jego dotyk miał mu pomóc w tej sytuacji.
Hiro tymczasem ruszył ręką i wymierzył w lampę, po czym bez ostrzeżenia strzelił. Lampa wystrzeliła, wydobywając z siebie ostatnią smugę światła, po czym natychmiast zgasła. W holu z powrotem zapadła cisza.
- Daję ci szansę - rzucił do mężczyzny. - Rzuć broń, a nie będę musiał użyć swojej.
Obcy położył dłoń na podłodze z wielkimi ze strachu oczami, po czym przesunął nią po podłodze aż pod nogi Hiro.
- GoGo, weź broń - rozkazał. Wstałam i wypełniłam jego komendę bez wahania, będąc zbyt wstrząśniętą, by próbować w tej chwili racjonalnie myśleć. - Wasabi, pomóż mi.
Wasabi stanął na nogi i chwycił ciało nieprzytomnego przestępcy i pomógł Hiro położyć go na podłodze. Potem obaj podeszli do drugiego z napastników, który zacisnął pięści, gotowy do ataku. Hiro przez cały czas mierzył do niego z pistoletu, nie dając mu szansy na wykonanie jakiegokolwiek nieodpowiedzialnego ruchu. W każdej chwili mógł nacisnąć spust.
Gdy zbliżyli się na długość metra, mężczyzna nagle skoczył na Hiro i uderzył go z pięści w twarz tak szybko, że zdążyłam tylko krzyknąć, zanim ten padł na podłogę. Przestępca rzucił się w kierunku pistoletu, ale Hiro odrzucił nogę i kopnął broń, posyłając ją w kąt holu. Wasabi tymczasem rzucił się na atakującego i przygniótł go własnym ciałem do podłogi.
Podbiegłam do Hiro, by pomóc mu wstać, ale zanim zdołałam do niego dołączyć, sam stał już na własnych nogach. Podszedł do miejsca, w którym leżała broń i podniósł ją, by nie kusiła obecnych w holu - choć po takiej sytuacji chyba nikt nie chciałby spróbować swoich sił w napadzie.
- Proszę schować pieniądze do kas - odezwał się do kasjerek, które i bez jego słów zajęły się pakowaniem wyjętej z kas gotówki z powrotem do systemów.
Podeszłam do Hiro i ujęłam jego twarz w obie dłonie. Ludzie zaczęli się podnosić z posadzki, zbyt oszołomieni całym zdarzeniem.
- Jesteś ranny? - spytałam, oglądając jego twarz. Hiro pokręcił głową, choć już widziałam jak na jego lewym policzku pojawia się ciemny siniec. Dobrze, że tamten nie trafił przykładowo w skroń, bo mogłoby to się skończyć dużo gorzej dla mojego chłopaka.
Nagle naszych uszu dobiegło klaskanie. Początkowo zrobiła to tylko jedna osoba z wnętrza banku - potem stopniowo dołączali do niego pozostali, wpatrując się z ekscytacją w Hiro. Widziałam, jak chłopak blednie, rozglądając się dokoła ze zdziwieniem, a następnie na jego policzkach pojawiły się nieśmiałe rumieńce.
Wasabi wykręcił przestępcy rękę, pozbawiając go możliwości wyrwania się i ucieczki, ale drzwi wciąż były zamknięte. Dwie osoby podeszły do nich i zaczęły coś szperać przy kłódce, żeby je otworzyć. Hiro podszedł do leżącego na podłodze złodzieja, którego ogłuszył i wyjął z jego kieszeni klucze, po czym podał je jednemu z obecnych, by otworzył drzwi.
Kilka osób poklepało go po ramieniu, gdy przechodził, inni powiedzieli coś w jego stronę w formie podziękowania, ale Hiro krótko odpowiadał na te słowa i robił swoje, starając się nie zwracać na nie uwagi.
- Proszę zadzwonić na policję - poprosił jedną z kasjerek, która już trzymała przy uchu telefon. Najwyraźniej nie tylko on myślał w tej chwili rozsądnie. Przestępca na dźwięk słowa "policja" poruszył się nerwowo, ale Wasabi trzymał go bardzo silnie.
- A ty gdzie? - spytał, przyciskając go do podłogi. Hiro spojrzał w jego stronę i posmutniał, choć przecież przed chwilą ten człowiek mógł go nawet zabić.
Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Nie miałam zamiaru chodzić za nim krok w krok, ale i tak to robiłam, zmartwiona jego stanem. Każdy z zewnątrz mógłby zobaczyć tylko jego pewne siebie spojrzenie, ale ja zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób się poruszał i przeczuwałam, że ta sytuacja kosztowała go sporo nerwów.
- Hiro, usiądź - nakazałam mu, patrząc w jego oczy. - Już wszystko w porządku.
- Nie, dopóki nikt go nie sprzątnie - odpowiedział sucho, spoglądając na obalonego przestępcę. Nagle jego spojrzenie wydało mi się bardzo udręczone, jak spojrzenie starca, a nie młodego chłopaka, przed którym było jeszcze całe życie.
Podeszłam do niego i objęłam go mocno, wręczając mu w dłoń drugi pistolet - ten, który kazał mi podnieść. Hiro odwzajemnił uścisk i położył usta na moim karku, oddychając coraz wolniej, mniej nerwowo. Chociaż tyle mogłam dla niego zrobić - być przy nim. Wiedziałam, że po jego porwaniu i następstwach tego zdarzenia coś w nim pękło i nie miał już oporów przed chwytaniem za broń, ale jednocześnie każda taka sytuacja, w której musiał jej użyć, sprawiała, że czuł się znacznie gorzej, przypominając sobie to, przez co musiał przejść.
Staliśmy tak, dopóki nie przyjechała policja. Funkcjonariusze zwinęli obu przestępców i wpakowali do radiowozów, a gdy wrócili, by spisać zeznania, nas już nie było. Hiro zdecydował, że lepiej będzie odejść z miejsca zdarzenia, zamiast zwracać na siebie niepotrzebną uwagę. Jeżeli media zaczęłyby węszyć za tajemniczym bohaterem, który ocalił wszystkich obecnych w banku, mogłyby łatwo dojść tym tropem do Agendy.
- To było naprawdę niezłe, Hiro - powiedział Wasabi, gdy znaleźliśmy się już na drugim końcu miasta. - W życiu nie widziałem czegoś takiego, nawet na filmach!
Hiro uśmiechnął się pod nosem, wiedząc doskonale, że Wasabi rzadko kiedy chwalił cokolwiek z takim uwielbieniem. Uścisnęłam nasze splecione dłonie w geście zgody.
- Ma rację - przyznałam cicho, gdy spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam czy jestem bardziej zaskoczona, czy dumna, że mój chłopak był w stanie zrobić coś tak odważnego.
Juuuż! :D muszę trochę ponadrabiać, bo zaniedbałam was ostatnio :pp
Mam tylko prośbę - wiem, że to trochę moja wina że aktywnośc spadła, ale proszę, sprawcie mi tę przyjemność i komentujcie rozdziały - to naprawdę pomaga w dalszym pisaniu ;))
Wszystkiego dobrego na najbliższe dni! <3
~Wasza Just
~Wasza Just