1/21/2017

Pokonanie samego siebie

 https://www.youtube.com/watch?v=OFsmz9SpZHE

- Gogiyo, ktoś do ciebie! - zawołał mnie ojciec, gdy czytałam książkę w salonie. Odgadłam, kto stoi w drzwiach jeszcze zanim do nich podeszłam.
- Cześć - przywitał się Hiro, uśmiechając się do mnie nieśmiało. Od wczorajszej sytuacji w Agendzie nie odezwałam się do niego ani słowem i wróciłam do domu. Doskonale wiedział, że przegiął przed Ithanim.
   Mój tato zerknął na mnie ukradkowo i zostawił nas samych, odchodząc w kierunku mieszkania. Hiro oparł się o parapet, ale nie wszedł do środka, patrząc na mnie, jakby oczekiwał na to, co zrobię.
   W końcu podeszłam do niego i chwyciłam go mocno w ramiona. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Bałam się, że spowodował coś, o czym sami nie mamy pojęcia. Ithani nie należał do łatwych ludzi - sama się dziwiłam jaki cudem został agentem.
- Wejdź do środka, bo zmarzniesz - powiedział mi do ucha Hiro, głaszcząc mnie po głowie. Chyba nie pojmował, że każda minuta bez jego osoby jest dla mnie o wiele gorsza niż ziąb na dworze.
- To w takim razie chodź ze mną - odpowiedziałam, biorąc go za rękę.
   Leżałam na moim łóżku, wpatrując się uporczywie w sufit. Hiro znudziło się oglądanie moich nowych projektów do części motoru i odłożył je na biurko z cichym westchnięciem.
- Skandarowi na pewno się spodobają te przeróbki - odezwał się, przyglądając mi się.
   Wymruczałam coś w odpowiedzi pod nosem, ale chyba go to nie usatysfakcjonowało, bo oparł się o moje łóżku z drugiej strony i zawisł nade mną, patrząc mi w oczy.
- O czym myślisz? - zapytał, a kąciki jego ust uniosły się łagodnie.
- O pojutrze - odpowiedziałam niemrawo. Hiro odparł westchnięciem, a ciepło jego oddechu ogrzało moją twarz.
- Go, czemu ty się tak wszystkim martwisz? - zapytał, starając się wywołać na mojej twarzy uśmiech. - Będzie dobrze. To tylko szybki wypad do Stanów...
- Zdajesz sobie sprawę, że ten Christopher jest bogatym człowiekiem? - zapytałam go. Rozmawiałam o tym z Honey i obawiałam się tego człowieka. Możliwe, że go nie doceniamy. - Ma pod sobą wielu ludzi i dostanie się do niego nie będzie łatwe.
- A czy my kiedykolwiek mieliśmy łatwo? - Hiro odpowiedział pytaniem, siląc się, by się nie roześmiać.
   Zamknęłam oczy, a mój chłopak obdarował mnie długim pocałunkiem w policzek. Nie chciałam, by zauważył, że mimowolnie się uśmiechnęłam, pragnąc, by nie przestawał.
- Odpuścisz mi tego Ithaniego? - spytał w końcu, a ja jęknęłam pod nosem, co go wyraźnie rozśmieszyło.
- Czemu ty nie odpuścisz? - zapytałam poirytowana. - Naprawdę chcesz go wkurzyć? To nie jest warte zachodu... - zaczęłam, ale Hiro się nachylił i mnie pocałował.
- Kiedy zrozumiesz, że jesteś warta każdego zachodu? - spytał, patrząc mi w oczy. Czułam, jak na mojej twarzy występują rumieńce. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, co Hiro prawdopodobnie uznał za swoje zwycięstwo.
- Byłbyś świetnym politykiem - rzuciłam tylko. Hiro głośno się roześmiał.
- Czemu tak myślisz? - zdziwił się. Usiadłam i obróciłam się w jego stronę.
- Doskonale kłamiesz - odparłam, a Hiro zmarszczył brwi. Nie zdołałam jednak mu uciec, bo złapał mnie i pocałował namiętnie. Siedziałam na krawędzi łóżka, czując rozbawienie, gdy jego ostatnim argumentem zostały pocałunki. Nie żeby nie były mocnym argumentem.
- Nie kłamię - wyszeptał między pocałunkami, odrywając się od moich ust.
- Jasne - mruknęłam, a Hiro roześmiał się tylko i przyciągnął mnie do siebie ponownie.


   Spacerowaliśmy ulicami San Fransokyo razem z Wasabim, który miał akurat wolną chwilę.
- Myślicie, że ten wyjazd będzie bardzo kosztowny? - zapytał sceptycznie. - Hiro, zdajesz sobie sprawę, że twoja ciocia może znaleźć się w trudnej sytuacji, zwłaszcza teraz gdy otworzyła drugą kawiarnię, jeżeli oboje zostaniecie bez środków?
- Tak, wiem - przyznał Hiro, ale nie wyglądał, jakby specjalnie się tym przejął. Spojrzałam na nasze splecione dłonie i pomyślałam o wspólnej podróży. Już nie mogłam się doczekać, by spędzić z nim trochę czasu sam na sam. - Ale ciocia nie zaciągała kredytu, więc banki patrzą na nią z zaufaniem. Poza tym jej kawiarnia prosperuje zbyt dobrze... Musiałoby się stać coś naprawdę strasznego, by zyski spadły.
   Wasabi uniósł dłonie w obronnym geście.
- To ty jesteś tu ekspertem. - odparł, co było równoznaczne z poddaniem się. - Lepiej dmuchać na zimne.
- Honey nas potrzebuje, Wasabi - wtrąciłam się. - Nieważne, jak wielkie jest ryzyko, musimy spróbować jej pomóc. Poza tym, gdyby coś stało się z kawiarnią, to oprócz funduszy Hiro pozostaje jeszcze pomoc mojego ojca.
   Hiro spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a na jego twarzy pojawiło się zniechęcenie.
- Dobrze wiesz, że ani ja, ani ciocia nigdy się na to nie zgodzimy. - powiedział z powagą. Wasabi patrzył na naszą dwójkę z zaciekawieniem - w sumie robił tak, odkąd znalazł nas wtedy w apartamencie, całujących się.
- Akurat nie do ciebie należy ostatnie słowo w tej kwestii - odpowiedziałam, a Hiro zmarszczył brwi. Nawet gdyby chciał, nie zdołałby mnie tym wystraszyć, mimo że jego twarz nabrała groźnego wyrazu.
   Wasabi otworzył przed nami drzwi do banku i sam za nami wszedł, wyjmując dłonie z kieszeni. Zastaliśmy długie kolejki, które nie wróżyły szybkiego załatwienia swoich spraw. Hiro rozejrzał się dokoła i odetchnął, unosząc swoją grzywkę oddechem.
- No świetnie - powiedział Wasabi, podchodząc do najbliższej kolejki. - Wygląda na to, że pół dnia mam z głowy.
- Nie marudź - mruknęłam, ciągnąc za sobą Hiro. - Jeżeli już przyszliśmy, to poczekamy.
   Wasabi spojrzał na mnie z rozbawieniem i skrzyżował ręce na piersi.
- Coś czuję, że długo z nią nie wytrzymasz - rzucił do mojego chłopaka, który objął mnie w pasie.
- To znaczy? - spytałam gniewnie.
- Nie wytrzymałem z tobą roku w tym samym gabinecie, więc co dopiero musi czuć Hiro... - zaczął, ale przerwał mu śmiech chłopaka.
- Chyba dobrze, że mamy odmienne zdania - powiedział, całując mnie w czubek głowy. Wasabi popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się. Mimo jego słów wiedziałam, że życzy nam jak najlepiej.
- Stać!!! - usłyszeliśmy nagle czyiś krzyk i padły dwa strzały w sufit.
   Wszyscy automatycznie położyli się na podłodze bądź kucnęli, starając się zachować bezbronność wobec napastników. Obróciliśmy głowy i zauważyliśmy dwóch ubranych w kominiarki mężczyzn z pistoletami w dłoniach. Jeden z nich obstawiał jedyne drzwi, które mogły służyć jako droga ewakuacji, drugi ruszył środkiem w kierunku kas.
   Jakaś kobieta krzyknęła, a ktoś inny, opadając na podłogę przywalił głową o ladę, ale w ogólnym zgiełku przybysze nawet nie zwrócili na to uwagi.
- My to mamy szczęście - burknął Wasabi, leżąc płasko na brudnej posadzce. Hiro objął mnie troskliwie ramieniem, wpatrując się w dwójkę napastników.
- Ręce - warknął ten idący wzdłuż holu, wymachując pistoletem. - A ty - rzucił do jednej z kasjerek - szykuj pieniądze. Szybko!
   Blondwłosa kasjerka rzuciła się w kierunku kasy i zaczęła wbijać kod, by dostać się do systemu. Całe jej chuderlawe ciało drżało od nadmiaru stresu i przerażenia.
   Cała scena rozgrywała się bardzo wolno. Wszyscy leżeli, obserwując złodziei, ale nikt nie ważył się odezwać, dlatego ich praca postępowała w ciszy. Wymieniłam spojrzenie z Wasabim i zwróciłam uwagę na resztę kasjerek, które tylko czekały, by się wycofać i uciec tylnym wyjściem. Byłby to największy błąd, bo sprowokowałyby tym tylko napastników do użycia broni.
- Hiro - wyszeptałam, obracając głowę, ale zamarłam, widząc jego spojrzenie. Nie ruszał się z podłogi, ale jego złowrogie spojrzenie nie wróżyło nic dobrego. - Co z Agendą...? - spytałam, przybliżając usta do jego ucha.
- Nie zdążą zareagować. - odparł tylko krótko.
- Za mało! - krzyknął stojący obok kasy mężczyzna, przeliczając gotówkę. - Następna! - wykrzyknął, przechodząc do kolejnej kasy. Tym razem siedząca na swoim miejscu kasjerka nie wyglądała na przestraszoną, tylko otworzyła kasę i wydała wszystkie pieniądze, jakie miała pod ręką. Obcy zabrał je zamaszystym ruchem, ale nie wziął nic, w co mógłby je włożyć, a gotówki było sporo, więc przywołał do siebie swojego towarzysza ruchem głowy.
   Ten przypiął kłódkę do drzwi, co miało prawdopodobnie choć na chwilę powstrzymać spanikowanych kontrahentów przed ucieczką i ruszył w kierunku kas.
   Gdy przechodził tuż koło nas, Hiro nagle skoczył na nogi z szybkością kota i oszołomił napastnika jednym uderzeniem w tchawicę. Następnie objął głowę złodzieja ramieniem, jakby chciał go udusić i odebrał mu broń, zanim spadła na ziemię z jego niewzruszonych rąk.
   Drugi z napadających zdołał w tym czasie tylko chwycić broń i wycelować w nią w Hiro, który osłaniał się już obezwładnionym przestępcą przed ostrzałem. Moje oczy ledwie potrafiły nadążyć za tym, czego dokonał mój chłopak w trakcie zaledwie dwóch sekund.
- Rzuć broń! - krzyknął do uzbrojonego, mierząc do niego z odebranego pistoletu. Widziałam, że tamten się zawahał, widząc swojego towarzysza w stanie zupełnej nieświadomości. Nie miałam pojęcia, jak Hiro utrzymywał jego ciało jedną ręką, skoro tamten przewyższał go o głowę, nie mówiąc już o masie.
   Wasabi spojrzał na mnie zszokowany i zbliżył się, jakby chciał sprawić, bym czuła się mniej przerażona. Dopiero po chwili zrozumiałam, że znalazł się pomiędzy mną a mierzącym do Hiro mężczyzną, by osłonić mnie od strzału. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że tamten mógłby mnie wykorzystać, by obezwładnić Hiro - w końcu przed chwilą się obejmowaliśmy.
- Rzuć broń!! - powtórzył Hiro bardziej stanowczo. Wszyscy ludzie w holu obserwowali toczącą się między nimi scenę. 
   Przestępca zawahał się, ale w końcu jego dłonie opadły wraz z trzymanym przez nie pistoletem i broń znalazła się na ladzie przy kasjerce. 
- Przesuń ją po podłodze w moją stronę - instruował go Hiro pewnym głosem. W jego oczach nie było ani odrobiny zawahania, jakby wszystko dokładnie przećwiczył. 
   Napastnik stanął jak wryty, a jego twarz wyrażała gniew i bezsilność. Praktycznie już się poddał, wystarczyło tylko pozbyć się broni.
   Nieśmiało chwycił pistolet z powrotem, ale go nie odłożył. Trzymał go usilnie w dłoniach, jakby sam jego dotyk miał mu pomóc w tej sytuacji.
   Hiro tymczasem ruszył ręką i wymierzył w lampę, po czym bez ostrzeżenia strzelił. Lampa wystrzeliła, wydobywając z siebie ostatnią smugę światła, po czym natychmiast zgasła. W holu z powrotem zapadła cisza.
- Daję ci szansę - rzucił do mężczyzny. - Rzuć broń, a nie będę musiał użyć swojej.
   Obcy położył dłoń na podłodze z wielkimi ze strachu oczami, po czym przesunął nią po podłodze aż pod nogi Hiro.
- GoGo, weź broń - rozkazał. Wstałam i wypełniłam jego komendę bez wahania, będąc zbyt wstrząśniętą, by próbować w tej chwili racjonalnie myśleć. - Wasabi, pomóż mi.
   Wasabi stanął na nogi i chwycił ciało nieprzytomnego przestępcy i pomógł Hiro położyć go na podłodze. Potem obaj podeszli do drugiego z napastników, który zacisnął pięści, gotowy do ataku. Hiro przez cały czas mierzył do niego z pistoletu, nie dając mu szansy na wykonanie jakiegokolwiek nieodpowiedzialnego ruchu. W każdej chwili mógł nacisnąć spust. 
   Gdy zbliżyli się na długość metra, mężczyzna nagle skoczył na Hiro i uderzył go z pięści w twarz tak szybko, że zdążyłam tylko krzyknąć, zanim ten padł na podłogę. Przestępca rzucił się w kierunku pistoletu, ale Hiro odrzucił nogę i kopnął broń, posyłając ją w kąt holu. Wasabi tymczasem rzucił się na atakującego i przygniótł go własnym ciałem do podłogi. 
   Podbiegłam do Hiro, by pomóc mu wstać, ale zanim zdołałam do niego dołączyć, sam stał już na własnych nogach. Podszedł do miejsca, w którym leżała broń i podniósł ją, by nie kusiła obecnych w holu - choć po takiej sytuacji chyba nikt nie chciałby spróbować swoich sił w napadzie.
- Proszę schować pieniądze do kas - odezwał się do kasjerek, które i bez jego słów zajęły się pakowaniem wyjętej z kas gotówki z powrotem do systemów. 
   Podeszłam do Hiro i ujęłam jego twarz w obie dłonie. Ludzie zaczęli się podnosić z posadzki, zbyt oszołomieni całym zdarzeniem. 
- Jesteś ranny? - spytałam, oglądając jego twarz. Hiro pokręcił głową, choć już widziałam jak na jego lewym policzku pojawia się ciemny siniec. Dobrze, że tamten nie trafił przykładowo w skroń, bo mogłoby to się skończyć dużo gorzej dla mojego chłopaka.
   Nagle naszych uszu dobiegło klaskanie. Początkowo zrobiła to tylko jedna osoba z wnętrza banku - potem stopniowo dołączali do niego pozostali, wpatrując się z ekscytacją w Hiro. Widziałam, jak chłopak blednie, rozglądając się dokoła ze zdziwieniem, a następnie na jego policzkach pojawiły się nieśmiałe rumieńce.
   Wasabi wykręcił przestępcy rękę, pozbawiając go możliwości wyrwania się i ucieczki, ale drzwi wciąż były zamknięte. Dwie osoby podeszły do nich i zaczęły coś szperać przy kłódce, żeby je otworzyć. Hiro podszedł do leżącego na podłodze złodzieja, którego ogłuszył i wyjął z jego kieszeni klucze, po czym podał je jednemu z obecnych, by otworzył drzwi.
   Kilka osób poklepało go po ramieniu, gdy przechodził, inni powiedzieli coś w jego stronę w formie podziękowania, ale Hiro krótko odpowiadał na te słowa i robił swoje, starając się nie zwracać na nie uwagi.
- Proszę zadzwonić na policję - poprosił jedną z kasjerek, która już trzymała przy uchu telefon. Najwyraźniej nie tylko on myślał w tej chwili rozsądnie. Przestępca na dźwięk słowa "policja" poruszył się nerwowo, ale Wasabi trzymał go bardzo silnie.
- A ty gdzie? - spytał, przyciskając go do podłogi. Hiro spojrzał w jego stronę i posmutniał, choć przecież przed chwilą ten człowiek mógł go nawet zabić.
   Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Nie miałam zamiaru chodzić za nim krok w krok, ale i tak to robiłam, zmartwiona jego stanem. Każdy z zewnątrz mógłby zobaczyć tylko jego pewne siebie spojrzenie, ale ja zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób się poruszał i przeczuwałam, że ta sytuacja kosztowała go sporo nerwów.
- Hiro, usiądź - nakazałam mu, patrząc w jego oczy. - Już wszystko w porządku.
- Nie, dopóki nikt go nie sprzątnie - odpowiedział sucho, spoglądając na obalonego przestępcę. Nagle jego spojrzenie wydało mi się bardzo udręczone, jak spojrzenie starca, a nie młodego chłopaka, przed którym było jeszcze całe życie.
   Podeszłam do niego i objęłam go mocno, wręczając mu w dłoń drugi pistolet - ten, który kazał mi podnieść. Hiro odwzajemnił uścisk i położył usta na moim karku, oddychając coraz wolniej, mniej nerwowo. Chociaż tyle mogłam dla niego zrobić - być przy nim. Wiedziałam, że po jego porwaniu i następstwach tego zdarzenia coś w nim pękło i nie miał już oporów przed chwytaniem za broń, ale jednocześnie każda taka sytuacja, w której musiał jej użyć, sprawiała, że czuł się znacznie gorzej, przypominając sobie to, przez co musiał przejść.
   Staliśmy tak, dopóki nie przyjechała policja. Funkcjonariusze zwinęli obu przestępców i wpakowali do radiowozów, a gdy wrócili, by spisać zeznania, nas już nie było. Hiro zdecydował, że lepiej będzie odejść z miejsca zdarzenia, zamiast zwracać na siebie niepotrzebną uwagę. Jeżeli media zaczęłyby węszyć za tajemniczym bohaterem, który ocalił wszystkich obecnych w banku, mogłyby łatwo dojść tym tropem do Agendy.
- To było naprawdę niezłe, Hiro - powiedział Wasabi, gdy znaleźliśmy się już na drugim końcu miasta. - W życiu nie widziałem czegoś takiego, nawet na filmach!
   Hiro uśmiechnął się pod nosem, wiedząc doskonale, że Wasabi rzadko kiedy chwalił cokolwiek z takim uwielbieniem. Uścisnęłam nasze splecione dłonie w geście zgody.
- Ma rację - przyznałam cicho, gdy spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam czy jestem bardziej zaskoczona, czy dumna, że mój chłopak był w stanie zrobić coś tak odważnego.




Juuuż! :D muszę trochę ponadrabiać, bo zaniedbałam was ostatnio :pp

Mam tylko prośbę - wiem, że to trochę moja wina że aktywnośc spadła, ale proszę, sprawcie mi tę przyjemność i komentujcie rozdziały - to naprawdę pomaga w dalszym pisaniu ;))
Wszystkiego dobrego na najbliższe dni! <3

~Wasza Just

1/15/2017

Próba sił

https://www.youtube.com/watch?v=fBf2v4mLM8k

   Odetchnęłam głośno i zatrzasnęłam drzwi do gabinetu Emmy. Stike stojący obok zacisnął dłoń na moim ramieniu.
- Mam dość, Stike - jęknęłam głośno. - Nienawidzę jej za to, że zostawiła mnie z tym wszystkim...
- Przestań, GoGo - westchnął mój przyjaciel, stając przede mną. Nie pocieszała mnie jego mina, ani czarny smok na jego twarzy, który wygiął się przy tym grymasie. - To dopiero pięć telefonów. Zadzwoń do kogoś jeszcze...
- Stike, ona musiała kogoś uprzedzić - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Wiedziała, jakie mam kontakty i musiała nagadać coś reszcie... Niby dlaczego nikt nie chce ze mną współpracować?
- Bo to samobójstwo? - prychnął Stike. - Większość projektantów potrzebuje czasu, a trzy miesiące to trochę mało, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś totalnie z niczym.
- Dzięki, pomogło - warknęłam, rzucając telefon, na biurko mojej byłej współpracownicy. Urządzenie odbiło się od blatu i zjechało po nim, lądując na podłodze, ale nie bardzo się tym przejęłam. Stike spojrzał na mnie błagalnie i westchnął. Wiedziałam, że przejmuje się nasza sytuacją, ale w tej chwili jedyną emocją, którą odczuwałam, był gniew.
- Wcale nie chodzi o Emmę, prawda? - zapytał mnie. Obróciłam się i zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co właściwie chodzi mi po głowie. Stike skrzyżował ręce i spojrzał na mnie z wyzwaniem. - Jak tam z Hiro?
   Westchnęłam ciężko. Stike był jedną z osób, których nie umiałam oszukać.
- Szczerze? Nie jestem pewna, czy powinniśmy lecieć do Stanów - wyznałam, opierając się o szafkę naprzeciw. Stike kiwnął głową.
- Powinniście czy powinien? - dopytywał się. I tym trafił w dziesiątkę.
   Nie chciałam, by Hiro uczestniczył w jakiejkolwiek misji, a choć problem Honey nie był związany z Agendą, to wcale nie miałam pewności, czy wszystko pójdzie po naszej myśli. Wierzyłam, że z Hiro jest już wszystko w jak najlepszym porządku i że da sobie rade, ale cząstka mnie wciąż pragnęła, by nie leciał, by był bezpieczny. Stany przekreślały tę możliwość.
- Nie wiem już sama - jęknęłam, chodząc po gabinecie jak nawiedzona. - Nie chce mnie słuchać, twierdzi, że czuje się dobrze, ale...
- Ale boisz się, że przeżył to porwanie, tak? - zapytał Stike, marszcząc brwi.
   Nie odpowiedziałam. Kolejny dowód na to, że przyjaciel znał mnie bardzo dobrze.
- GoGo, a może on tego potrzebuje? Może potrzebuje oderwania od tego wszystkiego? Taka wycieczka dobrze mu zrobi. I dobrze zrobi tobie.
   Oczywiście nie powiedziałam Stikowi w jakim celu wyjeżdżamy, bo domyśliłby się, że skoro mamy na tyle odwagi, żeby szukać po Stanach jakiegoś złodzieja, na dodatek bogatego złodzieja, który pewnie dobrze się przygotował na takich jak my, to to nie jest pierwszy raz. Przecież nie każdy szanujący się obywatel Japonii jest skłonny do poszukiwań przestępcy na innym kontynencie. Chyba, że zadarł z kimś bliskim...
- Daj spokój, GoGo, będzie dobrze. - powiedział Stike, podchodząc do mnie. Przyjaciel obdarzył mnie cierpliwym spojrzeniem i położył dłonie na moich ramionach. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, jak bardzo mi to pomagało. - Jeszcze jedna rada... Pozwól mu być mężczyzną.
   Prychnęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- A co to niby za rada? - spytałam.
- Najszczersza - odparł, wychodząc. Patrzyłam za nim ze złością, dopóki te słowa naprawdę do mnie nie trafiły. Stike nie wiedział o tym, że Hiro był agentem. Nie wiedział, przez co dokładnie przeszedł i jak potem zachowywali się wszyscy w jego otoczeniu, a mimo to znów trafił w dziesiątkę.
   Przypomniałam sobie rozmowę z Yoko na temat stanu Hiro. Pani prezes nie chciała tego przyznać, ale powstrzymywała Hiro od misji bardziej ze względów prywatnych niż dlatego, że Hiro faktycznie potrzebował opieki. Po prostu obawiała się, że dalsza współpraca jego i Agendy może się skończyć źle przy jego stanie emocjonalnym. Czasem zastanawiało mnie to, dlaczego traktuje go jak dziecko. Czy naprawdę zamierzała już do końca życia trzymać go w zamknięciu tylko przez jedno porwanie? Przecież każdy z otoczenia Hiro zauważył już, że dałby sobie radę w każdej następnej misji i że nic w jego zachowaniu się nie zmieniło.
   Druga sprawa, że Hiro sam nie chciał, by każdy postrzegał go jako ofiarę. Przypomniałam sobie o jego reakcji, gdy podsłuchał moją rozmowę z Sam. Potraktowaliśmy go wtedy, jakby nie potrafił o sobie decydować i to go najbardziej zirytowało. Miał wystarczająco oleju w głowie, by wiedzieć, czy jest gotowy na misję, czy nie. Zawsze tak było. Choć z drugiej strony nie potrafiłby powiedzieć nie, gdyby Yoko go o coś poprosiła...
   Siedziałam w pustym gabinecie, myśląc nad tą sprawą. Moja troska kontra jego ego. Nie mogłam go traktować, jakby wiecznie był tym piętnastolatkiem, którego poznałam w Instytucie Robotyki. Doskonale wiedziałam, jak bardzo się zmienił i powinnam pozwolić mu na ryzyko. Tym bardziej, że on już mi na nie pozwolił. Tu, w tym warsztacie. On także wiedział, że moja pasja jest niebezpieczna, że często wymykam się śmierci. Ile razy lądowałam w szpitalu z powodu wyścigów? Mój ojciec nawet niczego nie podejrzewał, a jeśli nawet to nigdy nie powiedział ani słowa. Hiro był inny. zależało mu na mnie, ale nie zamierzał mnie powstrzymywać. A ja musiałam postąpić tak samo.
- Tomago? - usłyszałam głos Skandara, gdy jego głowa pojawiła się w progu gabinetu. Gdy spojrzałam na niego, chłopak uśmiechnął się szeroko, jakby chciał poprawić mi tym humor. - Zgłodniałaś? Co powiesz na pizzę?
- Ty to wiesz, jak poprawić mi humor - westchnęłam, ku wtórze śmiechu Skandara.



   Po warsztacie poszłam do kawiarni, ale nie znalazłam tam Hiro. Baymax pomagał pani Cass przy wypiekach w ich domowej kuchni z powodu nawału pracy na dole, w kawiarni.
- Może pani pomóc? - zapytałam, mijając ladę. Zapach roznosiły się po całym domu. Gdyby nie to, że byłam już pełna, chętnie zjadłabym jeszcze kilka ciasteczek pani Cass. I znowu dietę szlag trafił...
- Nie, skąd, GoGo - odparła Cass, podając Baymaxowi półmiski. - Dajemy sobie świetnie radę. Poza tym, nie przyszłaś chyba, żeby patrzeć jak stara kobieta radzi sobie w kuchni... - Daj to na meble - rzuciła do robota.
   Baymax posłusznie wykonał polecenie, czyszcząc półmiski. Przeczuwałam albo wielką promocję, albo kolację dla kogoś ważnego. Na moje oko pani Cass wydawała się zbyt podekscytowana jak na zwykłą akcję w kawiarni.
- Nie jest pani stara - zaprzeczyłam, marszcząc brwi. Cass zaśmiała się pod nosem. - Gdyby każda kobieta w pani wieku miała w sobie tyle energii...
- Nie schlebiaj mi, kochanie, bo się zarumienię - odezwała się do mnie Cass, pocierając moje ramiona. - A tak a propos to Hiro wyszedł rankiem. Mówił, że ma kilka spraw do załatwienia...
- Kilka spraw? - spytałam podejrzliwie. Cass kiwnęła głową, próbując kremu orzechowego.
- Hmm, wyśmienite - ucieszyła się, mrużąc oczy. - To był genialny przepis, Baymax!
- Nie mówił gdzie idzie? - dopytywałam się, ale Cass w odpowiedzi tylko podała mi łyżkę pełną kremu.
- Spróbuj - nakazała, a ja wykonałam prośbę z lekkim zaskoczeniem. Pani Cass przyjęła wiadomość o naszym związku znacznie lepiej, niż oceniał to Hiro. Gdy tylko zjawiałam się w ich domu, nadskakiwała, jakby zjawiał się u nich prezydent. Jej zachowanie trochę mnie bawiło, ale nie zmieniało faktu, że zawsze czułam się tutaj jak w domu.
- Pyszne - odparłam, ale Cass nie wyglądała na usatysfakcjonowaną.
- Hiro... nie, nic mi nie mówił. Boję się pytać, ostatnio zrobił się taki uszczypliwy... Spróbuj jeszcze tych ciastek, są naprawdę dobre.
   Czułam, że mój brzuch wręcz domaga się odrobiny wstrzemięźliwości, dlatego wycofałam się z kuchni szybkim krokiem.
- Dziękuję, pani Cass, ale nie skorzystam. - odkrzyknęłam, schodząc po schodach.
- Skarbie, nie mów, że dbasz o linię - odpowiedziała Cass u szczytów schodów. - Akurat tym nie powinnaś się przejmować.
   Zaśmiałam się pod nosem i otworzyłam drzwi wyjściowe. Chyba wiedziałam, gdzie szukać Hiro.
- Do zobaczenia, pani Cass! - pożegnałam się, uśmiechając w kierunku piętra.



   Tak jak myślałam, znalazłam Hiro w Agendzie. Wystarczyło, że weszłam do naszego apartamentu i zauważyłam go w gabinecie za szklaną ścianą, gdzie majstrował przed swoim kolejnym wynalazkiem. Cały Hiro. Po prostu nie potrafił usiedzieć w miejscu.
   Gdy mnie zobaczył, zacisnął coś w ręku, a przedmiot, który właśnie trzymał, odpowiedział głuchym świstem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to pistolet.
- Cześć, Hiro... - powiedziałam, patrząc czujnie na naładowaną broń. Hiro położył pistolet na biurku, tak jakby kładł tam coś szczególnie delikatnego i podszedł do mnie z uśmiechem na ustach.
- Cześć, Go - wyszeptał sekundę przed tym, gdy chwycił mnie w ramiona.
   Objął mnie mocno, przyciągając do siebie moją talię, po czym wpił się w moje usta tak łakomie, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej tydzień. Poczułam się nieco zawstydzona jego przywitaniem, przypominając sobie o Stike'u. Pozwól mu być mężczyzną. Tak, zabawne. Jakby wcale nim nie był w moich oczach.
- Hiro, ktoś tu zaraz wpadnie... - wyszeptałam między kolejnymi pocałunkami. Czułam, że oboje się zapominamy, a ja byłam ostatnią deską rachunku przed utonięciem w tym uczuciu. Hiro spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek i pocałował mnie ponownie, jakby tylko czekał na to, że poproszę o więcej. Nie musiałam tego robić. Moja twarz sama wyrażała to pragnienie.
- No i co? - spytał, prychając pod nosem. Odrzuciłam na bok wszystkie myśli, jakie rujnowały mi tę słodką chwilę i sama zaczęłam go całować tak bezmyślnie, jakby nic innego mnie nie interesowało. Hiro zareagował z wyraźnym zadowoleniem na tę zmianę, wplatając rękę w moje włosy.
- ...wiesz, nie sądzę, żeby tego potrzebowali - usłyszeliśmy głos Honey, ale jednak zbyt późno i gdy nasi przyjaciele stanęli w progu, zastali nas obejmujących i całujących się na środku salonu.
- Czeeść - wyjąkał Hiro, gdy Wasabi, Fred i Honey wpatrywali się w nas w osłupieniu.- Co tam słychać?
   Nie wytrzymałam i roześmiałam się szczerze na widok ich min. Honey widziała nas już w takiej sytuacji, ale dla Freda i Wasabiego nasz związek był nowością. No cóż, będą się musieli przyzwyczaić.
   Hiro dołączył do mnie i już wkrótce śmialiśmy się oboje, a miny naszych przyjaciół coraz bardziej łagodniały.
- Nie przeszkadzamy wam? - spytał Wasabi, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech. Fred natomiast nie wyglądał, jakby ogarnął, o co tu biega.
- Wy... jesteście razem?! - zapytał zszokowany. - Serio?!
- Uspokój się, Freddie - uciszyła go Honey z tym samym uśmiechem, co u Wasabiego.
- Wiedziałaś o tym? - dopytywał się, patrząc na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Wasabi obrócił głowę i zaczął chichotać. Hiro pochylił się i pocałował mnie w policzek, jakby chciał tym samym utwierdzić Freda w jego przekonaniu.
- Wszyscy wiedzieli - odparła Honey, wzruszając ramionami, po czym usiadła na kanapie. Wasabi tymczasem wyminął nas i wszedł do gabinetu.
- Tylko nie ja! - odparł rozgoryczony Fred. - Czemu mi nie powiedzieliście? Chyba po tylu latach współpracy należało mi się...
- Fred - ukróciłam jego narzekania. - Proszę, skończ.
- Ale... Rany, gdyby to widział Tadashi... - jęknął, rzucając się na kanapę obok Honey.
- To zareagowałby tak jak ty - odparł Hiro, mrugając do mnie. Nie byłam tego taka pewna. Raczej zareagowałby jak Honey.
- Heej, a co to jest? - spytał Wasabi, podnosząc pistolet z biurka, przy którym pracował Hiro. Chłopak zmarszczył brwi i zabrał broń przyjacielowi, jakby obawiał się, że pistolet w ręku Wasabiego to nie najlepszy pomysł.
   Przyglądałam się im z uśmiechem. Jeszcze nie tak dawno Hiro sięgał Wasabiemu ledwie łokci, a dziś byłby w stanie się z nim zrównać, gdyby stanął na palcach. Poza tym nie tylko jego wzrost przeszedł przemianę. Nawet przez jego bluzkę widoczne były jego silne barki i rysujące się pod nimi mięśnie. Zastanawiałam się, czy Hiro po cichu coś trenuje, ale poczułabym się głupio, gdybym zapytała go wprost.
- To tylko prototyp - rzekł, ukrywając uśmiech. Aha, czyli to coś szalonego, pomyślałam, znając doskonale tę minę.
- Opowiadaj - odparł Wasabi, opierając się o blat biurka. Honey i Fred podeszli bliżej, by się przyjrzeć.
   Hiro westchnął i rzucił mi rozbawione spojrzenie.
- Zastanawiałem się nad jakimś rodzajem broni, który nie skrzywdzi ofiary, a jedynie ją... unieszkodliwi. - mówił pochłonięty nauką.
   Zbliżyłam się, krzyżując ręce. Byłam pewna, że Hiro planuje wykorzystać swój wynalazek podczas naszej misji w Stanach.
- Co to cacko robi? - zapytał Fred, zerkając ciekawie na pistolet.
- Mam do tego specjalne naboje - przyznał Hiro. - Siedziałem z Baymaxem cały ranek i opracowywałem formułę. Są lekkie i ledwie przebijają skórę, ale natychmiastowo wpuszczają w ciało substancje usypiające. Powinny unieszkodliwić przeciwnika na kilka godzin...
- Kilka? - dopytywałam się. Byłam ciekawa, jak Hiro i Baymax to oszacowali.
- Około cztery godziny - przyznał Hiro, a jego oczy błysnęły, gdy spotkały się z moimi.
- Sprawdzałeś? - dopytywała się Honey, a Wasabi odebrał Hiro jego pomysł z rąk, jakby nie przejmował się, że wynalazcę może to zirytować.
- Yyy, no właśnie... - zaczął Hiro, drapiąc się po głowie.
- Wypróbuj to na mnie - rzucił Wasabi, wzruszywszy ramionami. Wszyscy wybałuszyliśmy oczy, spoglądając na wysokiego przyjaciela. Hiro był wstrząśnięty najbardziej z nas.
- Żartujesz? - prychnął Hiro, odbierając mu broń brutalnie. Wiedziałam, że nie byłby za mierzeniem do przyjaciela z pistoletu, tym bardziej, że już raz to zrobił.
- Daj spokój - odparł Wasabi rozluźnionym tonem. - Nic się nie stanie. Mam trochę czasu, nawet jeśli wyjdzie, że te cztery godziny się nie sprawdzą...
- Też jestem przeciwna - wtrąciłam się, wiedząc dobrze, jak Hiro to zniesie. Wasabi tylko wzruszył ponownie ramionami.
- Skoro znacie inny sposób, by to sprawdzić...
   Trafił w sedno. Nie mieliśmy żadnej alternatywy. Wyjazd zaplanowaliśmy za dwa dni i jak zwykle robiliśmy wszystko w biegu.
   Hiro pomyślał chyba o tym samym, bo niespodziewanie ujął broń w dłonie.
- Nie - wykrzyknęła Honey, czerwieniąc się mocno na twarzy. - To chore...
- Honey, znajdź lepszy sposób - wykrztusił Hiro, mierząc do Wasabiego, który uniósł z uśmiechem ręce.
- Weźcie mnie - zasugerował nagle Fred. Wszystkie oczy zwróciły się na niego. Hiro opuścił dłonie. Nie umknęło mi, że Honey nagle pobladła. Już od pewnego czasu zauważyłam, że ona i Freddie znacznie się do siebie zbliżyli.
- Nie - powtórzyła Honey, tym razem bardziej stanowczo.
- To dobry pomysł - dodał Fred znacząco. - W końcu Wasabi ma trochę więcej do stracenia niż ja - mruknął, mając na myśli oczywiście Carry. Honey sapnęła zdenerwowana, ale wiedziała, że stoi na przegranej pozycji. Każdy z nas miał mózg nie od parady i każdy zdawał sobie sprawę, że praktyka przy wynalazkach jest równie niezbędna, co sam plan jego wykonania.
   Każdy się usunął, zostawiając miejsce skołowanemu Hiro, który marszczył swoje gęste czarne brwi w przypływie zadumy. Miałam ochotę podejść i go objąć, ale wiedziałam, że to nie za wiele pomoże. Fred stanął na środku i uśmiechnął się szeroko do Honey.
- Widzimy się za cztery godzinki - powiedział wesoło, a blondynka aż drgnęła, osłaniając usta dłonią.
   W apartamencie nastała bezwzględna cisza. Nikt nie ważył się odezwać, bo też nikt nie wiedział, co powiedzieć. Ja odeszłam na bok, wpatrując się troskliwie w Hiro. Najchętniej sama wzięłabym od niego broń i po prostu wystrzeliła.
   Hiro wymierzył szybko w nogę przyjaciela i zmrużył jedno oko. Zastanawiałam się, skąd wie, jak strzelać. Sądząc po pomysłach Tadashiego, kilka razy mogli wylądować razem na strzelnicy, jednak było dla mnie rzeczą ciężką połączyć naturę Hiro ze strzelaniem. To mnie po prostu przerażało.
   Rozległ się cichy wystrzał, gdy tłumik zminimalizował dźwięk do minimum. Fred oberwał w łydkę i z chwilą dotknięcia pocisku Hiro z jego skórą, jego ciało upadło bezwładnie jak lalka, której odcięto sznurki. W ostatniej chwili Honey zdążyła złapać go za ramiona, zanim wylądował na białej posadzce. Wasabi sapnął zszokowany, po czym podbiegł do Honey i pomógł jej przenieść Freda na kanapę.
   Hiro podał mi pistolet i sam podbiegł do Freda. Od razu podsunął nogawkę jego spodni i sprawdził miejsce spotkania kuli z nogą przyjaciela. Zaciekawiona, zaszłam go od tyłu, zerkając na ranę, ale nie potrafiłam jej wypatrzyć. Hiro jednak zauważył kulę, która wyglądała podobnie do strzałki - musiała otworzyć się w locie. Chłopak ujął ją lekko w palce i wyciągnął, a w miejscu postrzału nawet nie pojawił się ślad krwi. Spojrzałam na Hiro zszokowana, gdy naszych uszu dobiegł cichy oddech śpiącego Freda.
- To działa - wyszeptałam a Hiro wstał i ujął mnie w ramiona. Honey odetchnęła i usiadła koło śpiącego Freda, odsłaniając jego skrytą za włosami twarz. Wasabi uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Hiro, musisz częściej używać tej broni na Freddim - rzekł rozbawiony. - Dzięki tobie zyskaliśmy cztery godziny spokoju.
   Roześmiałam się szczerze, podzielając jego myśli, ale Hiro nie wyglądał, jakby radował go jego sukces. Czułam, że dopóki Fred się nie obudzi, Hiro wciąż będzie się o niego niepokoił.
- Może to była za duża dawka - wyszeptał, wpatrując się w przyjaciela z troską. Ujęłam jego brodę i przekierowałam na siebie.
- Hiro, podziałało - odparłam dosadnie, by do niego dotarło. - Już nie musisz się martwić.
   Hiro wyrwał mi się i spojrzał na Freda uważnie.
- Już nigdy nie zmuszajcie mnie, żebym mierzył do któregoś z was - powiedział głośno i odszedł, zamykając za sobą drzwi do apartamentu. Spojrzałam za nim zmartwiona, myśląc o tym, jak w tej chwili może się poczuć. Miałam ochotę ruszyć za nim, ale Wasabi mnie powstrzymał.
- Zostaw, przejdzie mu - powiedział, uśmiechając się delikatnie.



   Siedzieliśmy przy Fredzie całe pięć godzin, dopóki przyjaciel się nie obudził. Najwyraźniej Hiro dał rzeczywiście za dużą dawkę. Mój chłopak natomiast to pojawiał się w apartamencie, to znikał, pytając ciągle o stan przyjaciela.
- Hiro, jest wszystko okej - powiedziała z powagą Honey. - Nie musisz się martwić.
   Ale i tak to robił. Obiecałam sobie, że gdy tylko to się skończy, to z nim porozmawiam. Na osobności.
- Serio to ukrywaliście? - spytał Wasabi, szturchając mnie pojednawczo w ramię, gdy tylko Hiro znów zniknął. Honey siedziała na kanapie obok Freda, czytając książkę.
- Masz na myśli...? - dopytywałam się, a przyjaciel odpowiedział mi uśmiechem.
- To, że się do siebie zbliżyliście, gołąbeczki - parsknął śmiechem. Honey na chwilę oderwała się od lektury i uraczyła mnie lekkim uśmiechem, po czym znów zwróciła swój wzrok na litery.
- Nie ukrywaliśmy tego - wzruszyłam ramionami. - Po prostu...
- Po prostu nie zauważyliśmy nawet, że nasi kumple się ze sobą spotykają? - zgadł Wasabi, wbijając we mnie swoje ciemne oczy, aż poczułam się osaczona.
- Nie mój to problem - odpowiedziałam z irytacją, a Wasabi znów się roześmiał.
- A już nawet obstawiałem, że zostaniesz starą panną, a Hiro zacznie chodzić z Sam - wyznał a ja zacisnęłam pięści. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać Hiro i Sam razem. Wystarczył mi widok ich całujących się w kuchni Honey.
- Starą panną? - prychnęłam, widząc, że Honey tamuje śmiech. - Tez coś...
- Dotychczas odrzucałaś wszystkich "kandydatów" - Wasabi nie odpuszczał, przystając obok mnie. - Co więc jest takiego w Hiro, że dałaś mu szansę?
   Uśmiechnęłam się mimowolnie, myśląc o chłopaku. Poza tym, że ilekroć pojawiał się w moim otoczeniu, moje serce przyspieszało, że był czuły i wrażliwy, ale zarazem męski i dojrzały, miał jeszcze sporą dawkę rozsądku i naprawdę mu na mnie zależało. Nic dziwnego, że się w nim zakochałam. Chyba każda na moim miejscu zrobiłaby to samo.
- Serio, Was? - prychnęła Honey, porzucając książkę. - Nie zauważyłeś, że już od dawna coś między nimi iskrzyło? To było widoczne na pierwszy rzut oka.
   Czułam, że się rumienię, gdy o mnie rozmawiają, choć powinnam być na nich zła. Nic nie potrafiłam poradzić, że moja relacja z Hiro tak bardzo mnie cieszyła. To, że byliśmy ze sobą tak blisko, sprawiało, że cały czas miałam ochotę śpiewać.
   Rozmowa się urwała, gdy do środka niepostrzeżenie wpadł Hiro. Spojrzał jak zwykle na Freda i zmartwił się, dostrzegając, że specyfik w pocisku jeszcze nie przestał działać.
- To już piąta godzina - mruknął pod nosem, gdy wtem ręka Freda nagle się poruszyła, a chłopak odetchnął głośniej, nabierając powietrza w płuca. Honey skupiła się tylko na nim, a Wasabi przykucnął przy kanapie, spoglądając na jego bladą twarz.
- Freddie, budzimy się - zamruczał, a chłopak przetarł oczy i otworzył je nagle, spoglądając na nas ze zdziwieniem.
- O rany, ile spałem? - zapytał, obserwując nasze zaniepokojone miny. Dosłownie czułam, jak Hiro się rozluźnia, widząc, ze Fredowi nic nie jest. Chyba zauważył, że mu się przyglądam, bo podszedł do mnie i objął mnie z tyłu, całując w czubek głowy.
- Pięć godzin - odpowiedziała rzeczowo Honey, uśmiechając się do niego subtelnie. Fred zerknął na nią i odpowiedział jeszcze szerszym uśmiechem, a jego policzki zapłonęły czerwienią. Na pierwszy rzut oka było widać, że dalej się w niej podkochuje.
- Stary, zaczynałem się już martwić - westchnął nade mną Hiro, wpatrując się badawczo w przyjaciela. Fred machnął ręką i nagle usiadł.
- Ufam ci, Hiro jak mało komu - przyznał serdecznie. - Poza tym przynajmniej masz pewność, że sprzęt działa.
- Na to wygląda - odparł Hiro, obejmując mnie mocniej. Wiedziałam, co się za tym kryje. Zastanawiał się nad naszym wspólnym wyjazdem do Stanów. Ja też martwiłam się o niego, ale nie zamierzałam rezygnować. Nie puszcze go tam samego...
- Dobra, ja się zwijam - odparł Wasabi, ruszając w kierunku wieszaka, na którym wisiała jego kurtka. - Carry na mnie czeka.
- Może w końcu ją poznamy? - mruknęłam, patrząc na niego znacząco. Wasabi odpowiedział mi skromnym uśmiechem.
- Może kiedyś - odparł, mrugając do mnie. - Trzymaj się, Fred.
- Przecież wszystko ze mną dobrz... - zaczął, wstając, ale zawahał się i gdyby nie Honey, wylądowałby na szklanym stoliku. Hiro puścił mnie i podszedł do niego w przypływie troski.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał, a Fred zerknął na Honey i skinął głową.
- W najlepszym -powiedział i zerknął na mnie. - Lepiej zajmij się Go, bo zaraz zejdzie - zaśmiał się, a Hiro zerknął na mnie z lekkim uśmiechem. Może rzeczywiście wyglądałam na wystraszoną. Nie wiedziałam tylko, czy bardziej z powodu Freda, czy tego, jak Hiro to znosił.
   Wasabi wyszedł, a za nim po chwili Fred i Honey, rozmawiając na głos na temat środka, który musiał wpakować Hiro do tego pocisku. My wyszliśmy jako ostatni, pozostawiając za sobą pusty apartament. Hiro nie chciał, by jego pomysły znalazły się w rękach kogokolwiek innego, a że nasz apartament miał wiecznie otwarte drzwi, to dosłownie każdy mógł tam niepostrzeżenie wejść i coś ukraść. Nie żebyśmy winili kogoś z Agendy...
- Mam nadzieję, że już ci się poprawił humor - rzekłam, gdy złapał mnie za rękę.
   Hiro zerknął na mnie zaskoczony, jakby wcale nie drżał ze strachu o los Freda przez ostatnią godzinę.
- Go, nie potrafię mieć przy tobie złego humoru - wyznał, przysuwając się do mnie i całując mnie tuż obok ucha. Szliśmy sami przez pusty korytarz, a z biur dobiegało nas buczenie komputerów - nie żeby nie mieli lepszego sprzętu w całym hotelu Akiyo. Pewnie oszczędzali na sprzęcie, tu, na górze, by sfinansować w pełni całe biuro ukryte pod ziemią... sprytne.
   Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi, ale Hiro patrzył przed siebie, marszcząc brwi. Już miałam spojrzeć w tym samym kierunku, gdy nagle objął moją talię i mocno pocałował. Wczułam się w ten pocałunek, pytając samą siebie, co sprowokowało go do tak nagłego okazywania uczuć i to na korytarzu Agendy.
   Hiro oderwał się ode mnie, pozbawiwszy mnie tchu, a w jego oczach mignęły błyski rozbawienia. Dopiero, gdy odwróciłam głowę, zrozumiałam, co właśnie zrobił.
   Na środku stał wstrząśnięty Ithani, który wpatrywał się w nas z niedowierzaniem i rezerwą, jakby Hiro właśnie przekroczył jakąś cienką granicę. Skupiłam swój wzrok szybko na Hiro, mając nadzieję, że Ithani stąd odejdzie. Sama miałam ochotę wziąć nogi za pas. Dobrze go znałam i już zaczynałam obawiać się o Hiro. Nie wiedział, do czego tamten jest zdolny.
   Hiro wyglądał, jakby wcale się tym nie przejął - objął mnie troskliwie ramieniem i oboje ruszyliśmy w przeciwną stronę korytarza. Czułam na sobie wzrok Ithaniego, uczepiony moich pleców niczym szponami.
   Poczułam się lepiej dopiero, gdy znaleźliśmy się w windzie i kiedy drzwi do niej zmyły mi z widoku Ithaniego. Oparłam się ciężko o ścianę, czując, że moje nogi zaczynają drżeć. Hiro oczywiście od razu zauważył mój stan.
- Go, wszystko w porządku? - spytał pośpiesznie, podchodząc do mnie, ale go powstrzymałam. Potrzebowałam swobody na oddech, nie uścisku.
- Myślisz, że nie wiem, co próbujesz zrobić? - zapytałam nieprzyjemnie, przeszywając go wzrokiem. Hiro spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami, ale nie udawał zdziwienia. Czekał na to, co powiem. - Wiem, że chcesz go sprowokować...
- Chcę, żeby w końcu dał ci spokój - przyznał Hiro, nie potrafiąc się powstrzymać przed podejściem do mnie. Obróciłam głowę, czując jak do oczu napływają mi łzy. Może nie powinnam była tak narażać Hiro... w końcu wiedziałam, że prędzej czy później Ithani się o nas dowie. - Go - wyszeptał, ujmując delikatnie mój podbródek. W jego spokojnych, łagodnych oczach widziałam pewność siebie, której teraz potrzebowałam. - Przestań się go bać. Nie zrobi ci krzywdy, obiecuję, że do tego nie dopuszczę.
   Przełknęłam głośno ślinę. Nawet nie zwróciłam uwagi, że winda stanęła.
- Nie znasz go, Hiro - powiedziałam słabo, po czym wyszłam z windy, zostawiając go samego. Potrzebowałam samotności, by odetchnąć od zgromadzonych we mnie emocji. Jednocześnie byłam szczęśliwa, będąc z Hiro - z drugiej strony odczuwałam ogromny niepokój, zwłaszcza po tej sytuacji z Ithanim. Mój były chłopak nie był osobą, która łatwo odpuszczała, a Hiro go jeszcze prowokował, całując mnie w jego obecności.


Przepraszam że tak dłuugo czekaliście :o

Przyznam, że ostatnio nie idzie mi najlepiej z pisaniem - a to choroba, a to nadrabianie zaległości ;) po prostu jest tego sporo :D w dodatku w tym tygodniu wypadają moje urodziny, dlatego jestem nieco roztrzepana :oo

Mam nadzieję, że jakoś wam to wynagrodziłam :))

Do nna! ;)

~Just